Co z naszą gospodarką?

Co jeszcze dobitnego musi się wydarzyć, aby zrozumieć wagę i pilną potrzebę innowacji?
Chcąc prowadzić intratny biznes, mając na uwadze szeroki rynek, trzeba posiadać coś, co zwie się przewagą konkurencyjną. To może być, przykładowo, szybkość działania, dostęp do unikalnego surowca, który pozwala dyktować warunki, know-how, a w ostatnich trzech dekadach – niewątpliwie tańsza siła robocza.

Ostatnie lata były trudne, nie przeczę (pandemia, wojna, migracja), ale czy wcześniejsze były łatwiejsze? Rząd dołożył swoje, beztrosko windując płacę minimalną oraz rozdając dotacje na prawo i lewo w imię ratowania gospodarki, nie rozwijając obszernego wątku marnotrawstwa. Po pierwsze, rozregulowało to rynek, co w rezultacie objawiło się niemałym podatkiem inflacyjnym – większym niż w krajach ościennych. Inflacja dodatkowo spotęgowała wcześniej rozpoczętą deregulację. Tym samym straciliśmy przewagę konkurencyjności opartą na niskiej cenie pracy, nie budując nowej.

Po drugie, nie zadbano o tak potrzebne inwestycje, które pozwoliłyby mocniej zakotwiczyć inwestorów w naszym kraju. Proszę pochylić się i sprawdzić, jak wiele koncernów i przedsiębiorstw przenosi obecnie swoje biznesy z Polski do innych rejonów Europy i świata. To już prawie exodus.

Co nam pozostaje?
Możemy wszyscy, jako naród, dobrowolnie i deklaratywnie obniżyć sobie pensje, np. o 30%. Może udałoby się w ten sposób zatrzymać kilku ważnych graczy i zachować nieco miejsc pracy, ale konia z rzędem temu, kto znajdzie osobę, która pierwsza krzyknie: „Ja chcę, w imię ratowania gospodarki, zarabiać 30% mniej!”. To się nie wydarzy, a nawet jeśli, to wciąż pozostaną z nami wysokie ceny energii – jedne z najwyższych w Europie.

Trzeba bardzo szybko znaleźć i wdrożyć inną przewagę konkurencyjną, bo czeka nas rollercoaster w dół, i o te deklaracje nikt nas już nawet nie zapyta. Zmiany, oby tylko o 30%, objawią się boleśnie same.

Poszukajmy tych przewag.
Do węgla już raczej nie wrócimy, i nie będzie on jej stanowił. Rolnictwo jest dotowane, więc tutaj również nic więcej nie wyciśniemy. Cały przemysł automotive i meblarski był beneficjentem niskich kosztów pracy oraz w miarę rozsądnych cen energii. To się skończyło. Znanych marek posiadamy niewiele, a wyrobów wysokotechnologicznych prawie się u nas nie wytwarza. Budownictwo jest w impasie z powodu wysokich stóp procentowych wynikających z wcześniej wspomnianej wysokiej inflacji.

Co najmniej ostatnia dekada, a wręcz dwie, zostały zaprzepaszczone w tych obszarach. Staliśmy się społeczeństwem, któremu bliżej do bogatych gospodarek – wszak ocieramy się o G20. Dzięki temu jeszcze przez chwilę gospodarkę podtrzymywać będą konsumpcja i usługi. To dobrze, ale skończyły się przewagi, z których korzystaliśmy jako kraj na dorobku, i nie wypracowaliśmy nowych.

Mam przekonanie, że jako naród chcemy się rozwijać i bogacić. Historia tych, którzy odrobili tę lekcję, pokazuje tylko jedną drogę. Przychodzi mi na myśl jedyny pomysł – obszar, na którym się znam: przestawić gospodarkę na tory przewagi wynikającej z innowacyjności. Przestać w końcu o tym jedynie mówić i dopisywać w wnioskach o dotacje i granty, bo to ładnie uzupełnia ich treść, i zacząć traktować ten obszar na poważnie. Rzeczywiście to robić!